Wstecz
Prawo sportowe 02.03.2024

[Prawo sportowe] Spór przed STA - Sportowym Trybunałem Arbitrażowym przy PZKosz - Polskim Związku Koszykówki. Rozwiązanie kontraktu z winy klubu - studium przypadku.

[Prawo sportowe] Spór przed STA - Sportowym Trybunałem Arbitrażowym przy PZKosz - Polskim Związku Koszykówki. Rozwiązanie umowy z winy klubu - studium przypadku.| Kancelaria Prawa Sportowego ADVISER Armknecht & Partners

Zachęcamy do zapoznania się z wywiadem profesjonalnego zawodnika koszykówki - Mateusza Szczypińskiego, którego mec. Bartosz Armknecht reprezentował w sporze prawnym przed STA - Sportowym Trybunałem Arbitrażowym przy PZKosz - Polskim Związku Koszykówki w sprawie przeciwko Sokołowi Łańcut. Sprawa ta została przez zawodnika wygrana, a STA ustalił, że kontrakt koszykarza został rozwiązany z winy klubu i zasądził odszkodowanie oraz w całości obciążył klub koszykarski kosztami postępowania arbitrażowego oraz kosztami obsługi prawnej zawodnika.
Wywiad został udzielony przez koszykarza - Mateusza Szczypińskiego w dniu 01 marca 2024 r. portalowi Polskikosz.pl

Poniżej przedstawiamy obszerny fragment wywiadu, w którym sam zawodnik przedstawia swój punkt widzenia sporu prawnego z zakresu prawa sportowego w koszykówce.
Z całym wywiadem, a także stanowiskiem strony przegrywającej prawny spór sportowy - klubu koszykarskiego, można zapoznać się pod poniższym linkiem.



Redakcja PolskiKosz.pl: Z jakiego powodu – po niemal trzech sezonach – przestałeś być zawodnikiem Sokoła Łańcut?

Mateusz Szczypiński: Żeby przedstawić dokładnie całą sytuację, musimy cofnąć się do 6 grudnia ubiegłego roku. Wówczas w Gdyni, zagrałem swój ostatni mecz w barwach Sokoła Łańcut. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że moja przygoda w klubie po ponad 2,5 roku dobiegła końca. Nic tego wcześniej nie zapowiadało.

Po meczu wyjazdowym, jak zwykle dostaliśmy kilka dni wolnego. Na pierwszym treningu pomeczowym zostałem wezwany na rozmowę z trenerem Markiem Łukomskim i jego asystentem Marcinem Witem. Podczas tej rozmowy zostałem ustnie poinformowany, że decyzją sztabu zostaję odsunięty od zespołu. Sztab szkoleniowy zupełnie mnie zaskoczył. Szczerze, nie wiedziałem skąd taka decyzja. Następnie odbyłem rozmowę z zarządem klubu.

Cała rozmowa trwała ponad godzinę. Usłyszałem ze strony klubu trzy zarzuty: nieetyczne postawy i niestosowanie się do instrukcji trenera, nieetyczne zachowania wobec kolegów z zespołu oraz agresywne zachowania wobec kolegów z zespołu oraz wszelkie działania publiczne powodujące szkodę dla wizerunku klubu i jego sponsorów.

Zgodziłeś się z tymi zarzutami?

Nie, ponieważ były to nieprawdziwe oskarżenia kierowane w moją stronę. Zarząd klubu nie przedstawił nic na poparcie swoje wersji, a nawet po moich wyjaśnieniach w wielu kwestiach przyznał mi rację. Mimo to została nałożona na mnie kara dyscyplinarna i zostałem odsunięty od gry i treningów z zespołem.

Muszę tu zaznaczyć, że nigdy przez cały okres pobytu w Łańcucie nie byłem karany dyscyplinarnie, jak i nigdy nie dostałem pisemnie żadnego upomnienia czy innych tego typu ostrzeżeń. Zdaję sobie sprawę, że mam trudny charakter i pewne działania mogły być źle odbierane, ale jestem tym samym zawodnikiem, który przychodził do Łańcuta i z którym zdecydowano się przedłużyć kontrakt na kolejny sezon.

Wraz z moim agentem – Maciejem Schwarzem nie przyjęliśmy kary, która została na mnie nałożona, uznając ją za niesłuszną, gdyż kwestionowała moją postawę jako zawodnika i jako człowieka.

Klub próbował rozwiązać kontrakt za porozumieniem stron?

Tak, na samym początku zostały podjęte próby rozwiązania kontraktu za porozumieniem stron, natomiast stało się to dopiero po oskarżeniach skierowanych pod moim adresem i w opisany wcześniej sposób. Jak się okazało, powinienem ze strony klubu spodziewać się wszystkiego, bo realizowano akcję usunięcia mnie z zespołu z pełną premedytacją.

Późniejsza propozycja ze strony klubu była dla mnie jako zawodnika nie do przyjęcia. Wysłaliśmy z agentem swoją propozycję, która również nie została przyjęta przez klub, ani nie zostały podjęte dalsze negocjacje w celu dojścia do porozumienia. Klub po prostu oczekiwał, że przyjmę ich ofertę. Ofertę tę zresztą ponawiali, licząc że skoro pozostaję bez możliwości treningu, odsunięty od zespołu, to przystanę na te warunki. Jednak w mojej ocenie chyba nie na tym polega “porozumienie stron”.

Dlaczego zdecydowałeś się na pozwanie klubu?

Zostałem niejako zmuszony do obrony swoich spraw i jako sportowiec podjąłem tę rękawicę. Skierowałem sprawę do STA – Sportowego Trybunału Arbitrażowego przy Polskim Związku Koszykówki. Działania te musiałem podjąć szybko. Wynikało to z kilku względów: był to okres przedświąteczny, a jednocześnie zbliżał się koniec okienka transferowego I ligi. Ponadto klub nie podejmował rozmów i mimo że cały czas pozostawałem odsunięty od zespołu, nie mogłem przyjąć ofert transferowych z innych klubów.

O szczegółach postępowania przed STA nie chciałbym mówić publicznie, ponieważ jest to postępowanie arbitrażowe, które z założenia jest poufne.

Na rozwiązanie tej sprawy strony musiały trochę poczekać.

Przez cały ten okres temat chociażby w klubowych mediach był wielokrotnie poruszany przez kibiców, którzy pytali co dzieje się ze mną jako zawodnikiem klubu. Do tej pory nie wydano żadnego oświadczenia w mojej sprawie. Nie zrobiono tego nawet po wydaniu wyroku przez STA i nie wiadomo, czy w ogóle pojawi się jakikolwiek komunikat w tej sprawie. Jedyna informacja padła ze strony mojego agenta Macieja Schwarza na portalu X (dawniej Twitter). Przez cały czas trwania sprawy były wymieniane jedynie pisma pomiędzy prawnikami.

Sytuacja była dla mnie bardzo trudna. Z jednej strony byłem cały czas pod kontraktem, ale jednocześnie byłem odsunięty od treningów i meczów. Jak mówiłem wcześniej, nie mogłem również podjąć treningów z innym zespołem. To naprawdę nie jest komfortowa sytuacja dla zawodnika. Tym bardziej, że pomimo odsunięcia mnie przez klub od aktywności, mój agent był informowany, że dopuszczam się kolejnych czynów dyscyplinarnych, za co zostanę ukarany. Odebrałem to jako próbę eskalacji problemu i wywarcie na mnie presji do przyjęcia określonych zachowań.

(...)

Od kiedy jesteś wolnym zawodnikiem?

14 lutego od mojego prawnika sportowego, który mnie reprezentował w sporze prawnym z klubem otrzymałem bardzo dobrą informację, że sprawę wygrałem. Nie będę mówił o detalach, ale STA uznał moje roszczenia wobec klubu, orzekając, że mój kontrakt z Sokołem Łańcut został rozwiązany 4 stycznia 2024 r. z winy klubu. Z pisma wynika, że wyrok jest ostateczny i kończy arbitraż w sprawie. Po ponad dwóch miesiącach życia w niepewności i zawieszenia mojej kariery koszykarskiej w końcu poczułem ulgę, że jestem wolnym zawodnikiem.

Co oznacza wygrana w STA?

Dla mnie oznacza tyle, że żadne zarzuty podawane przez klub z Łańcuta się nie potwierdziły, bo po prostu nie miały miejsca. W arbitrażu sportowym jest sędzia – arbiter, który ocenia cały materiał dowodowy. Wysłuchał każdą ze stron i na podstawie obszernych zeznań i dokumentów podjął ostateczną decyzję.

Chciałbym, aby wzrosła świadomość, że zawodnicy mają duszę wojowników i mogą z powodzeniem walczyć o swoje prawa. Dlatego uważam, że ten wyrok oznacza coś więcej dla polskiej koszykówki.

Rozumiem, że od początku byłeś skory, by dogadać się z klubem, nawet jakbyś miał odejść i poszukać nowego pracodawcy?

Oczywiście, że nie chciałem walczyć z klubem i rozstawać się w taki sposób. Chciałem dojść do porozumienia, ale są pewne granice, których ze względu na szacunek do klubu, ale również do samego siebie, nie mogę przekroczyć. Uważam, że zdecydowanie można było tego uniknąć i rozwiązać sprawę w inny sposób. Tym samym, klub wyszedłby lepiej i wizerunkowo i finansowo, a także nie byłoby niesmaku.

Musiałem jednak walczyć o swoje w STA, ale nie ze swojej winy. I tak jak ja muszę przyjąć to, że klub pozbawił mnie prawie trzech miesięcy sportowego życia i zachował się w stosunku mnie nie w porządku, tak klub musi pogodzić się z porażką i powinien przyjąć, że pewne zachowania są niedopuszczalne.

Żałujesz, że tak się to potoczyło?

Nie ja wywołałem tę batalię. Jednak pamiętam dobrze, jak przyznałem w jednym z wywiadów, że największą karą dla mnie jako koszykarza jest zabranie minut gry, a nie pieniędzy. Dalej podtrzymuję to stanowisko. Mam świadomość, że straciłem 76 dni gry (stan na dzień 20.02.2024 r.), ale również wiem, że klub zabrał mi ten czas w sposób bezprawny. W ostatecznym rozrachunku STA uznał moje prawa i rozwiązał kontrakt z Sokołem Łańcut z winy klubu, a ja jestem gotowy do otwarcia nowego rozdziału w mojej karierze.

Z tego miejsca chciałbym podziękować mojemu agentowi, który przez cały ten czas aktywnie mnie wspierał, oraz reprezentującemu mnie prawnikowi Bartoszowi Armknechtowi z kancelarii ADVISER Armknecht & Partners attorneys-at-law, specjalizującego się w prawie sportowym, który profesjonalnie, a co najważniejsze skutecznie poprowadził moją sprawę w STA.kancelaria prawa sportowego trójmiasto gdańsk gdynia sopot prawnik prawo sportowe kancelaria

Potrzebujesz pomocy prawnika specjalizującego się w sprawach z zakresu prawa sportowego?
Poznaj naszą ofertę i praktykę obejmującą prawo sportowe i skontaktuj się z nami!
Kancelaria Prawa Sportowego - ADVISER Armknecht & Partners

Sprawdź pozostałe nasze wpisy

Wstecz
Orzecznictwo
Z orzecznictwa Sądu Najwyższego: solidarna odpowiedzialność (inwestora i wykonawcy) za wynagrodzenie podwykonawcy.

1) Prawo budowlane: Inwestor czy wykonawca, kto odpowiada za wynagrodzenie podwykonawcy? | Adviser kancelaria prawna w Gdyni 2) Od kogo zapłaty może żądać podwykonawca. od wykonawcy, a może od inwestora... a może inwestor i wykonawca odpowiadają solidarnie wobec podwykonawcy? W najnowszym naszym wpisie, odpowiadamy na te często zadawane pytania.

Czytaj dalej
Prawo pracy 02.05.2022
[Prawo pracy] Umowa o pracę „udająca” umowę zlecenia

[Prawo pracy] Czy umowa zlecenia może być uznana za umowę pracę? | Adviser kancelaria prawna w Gdyni O charakterze i kwalifikacji prawnej nie decyduje tytuł (nazwa) umowy, lecz jej treść. Umowa, która pozornie jest postrzegana jako umowa zlecenia, może być umową pracę. Dowiedź się jakie elementy umowy mogą zdecydować, że umowa zlecenia będzie umową pracę i jakie uprawnienia ma Państwowa Inspekcja Pracy (PIP).

Czytaj dalej